Szkolna rewia mody
Gimnazjalistki noszą kolczyki w językach i pępkach oraz obcisłe dżinsy, znad których wystaje bielizna. Chłopcy szpanują kolczykami w brwiach, zielonymi włosami lub dredami. Tak często wygląda szkolna moda w podlaskich szkołach.
Kiedyś jeden chłopak przyszedł na lekcje z włosami całkowicie poskręcanymi w rurki, czyli krótko mówiąc z dredami na głowie - opowiada Ewa Drozdowska, dyrektor Społecznego Gimnazjum w Białymstoku. - Jesteśmy tolerancyjną szkołą, więc zbyt ostro na to nie zareagowaliśmy. Czekaliśmy. Po kilku dniach równie tolerancyjny ojciec wyluzowanego gimnazjalisty kazał mu zakładać na lekcje kolorowy beret. Żeby przykrywał nietypową fryzurę. Sprawę rozwiązał czas, kiedy to zniszczone sztucznym skrętem włosy same zaczęły się wykruszać. Dyrektor Drozdowska pamięta też ucznia z zielonymi włosami.
Jak przyznaje dyrektor Drozdowska, trudno jej natomiast wyobrazić sobie wszystkich gimnazjalistów w jednakowych mundurkach.
- Nasza młodzież to indywidualiści i nie chcemy ich tłamsić mundurkami - wyjaśnia. - Myślę że ekspresja własnego charakteru w wyglądzie, o ile nie jest wulgarna, jest dozwolona.
Odmiennego zdania jest Henryk Zalewski, dyrektor białostockiego Zespołu Szkół Katolickich, który kilka miesięcy temu wyrzucił ze szkoły gimnazjalistkę, której "zewnętrznej ekspresji” nie dało się poskromić.
Jesteśmy katolicką szkołą, więc takie zachowania są niedopuszczalne - wyjaśnia dyr. Zalewski. - Szkoła to nie plaża i nie dyskoteka. My już skończyliśmy z rewią mody i wprowadziliśmy obowiązek przychodzenia na lekcje w mundurkach. Na razie uczniowie chodzą w nich dwa razy w tygodniu, jednak prawdopodobnie już od następnego roku szkolnego będą musieli nosić je codziennie.
O wprowadzeniu jednolitych, skromnych strojów szkolnych planuje już w najbliższy czwartek rozmawiać z rodzicami uczniów dyrektor PG nr 18 Dariusz Mierzyński. Na razie zakupił... mleczko do zmywania makijażu i udostępnia je wszystkim uczennicom, które przychodzą na lekcje zbyt wyzywająco umalowane.
Gazeta Współczesna